#6. Poradnik małego emigranta

16:37 Unknown 4 Comments

Kiedyś przychodzi taki czas w życiu, że decydujemy się na emigrację. I wtedy okazuje się, ile rzeczy człowiek potrzebuje mieć ze sobą na co dzień. Wydawałoby się, że przecież poduszka, kołdra, pościel, ręcznik, coś do umycia się czy nawet głupie kapcie to błahostka.Jeśli tak uważasz, to spróbuj to wszystko (a nawet więcej) spakować w 14 kilogramową torbę, którą zabierzesz ze sobą na pokład samolotu. Zobaczysz, że to awykonalne. ;)
 Ale co kiedy jedziemy w nieznane, mieszkać na pokoju w miejscu, które może okazać się zatęchłą norą? Cóż, na pewno wtedy przyda nam się wytrwałość, doza kreatywności i oraz dobra organizacja.
Ważną kwestią są tutaj pieniądze i kwestia - na ile możemy sobie pozwolić? Jeśli mamy zapas pieniędzy - sprawa jest bardzo ułatwiona, bo wiele można kupić już na miejscu. Ale to wersja bardzo optymistyczna. Na tę bardziej realistyczną zapraszam dalej.

Gdybym wybierała się w taką podróż jeszcze raz, zorganizowałabym to wszystko troszkę inaczej.
Przede wszystkim absolutną podstawą będzie tutaj lista, bo kiedy wprowadzamy się w nowe miejsce zaczynamy sobie zdawać sprawę z tego, ile podstawowych rzeczy, o których nigdy byśmy nie pomyśleli jest nam potrzebne i jak łatwo o nich zapomnieć. Oczywiście tutaj zakładamy, że jedziemy w nieznane, puste mieszkanie i nie będziemy dzielić garnków ze współlokatorami (bo nie warto, ale o tym może innym razem) i jesteśmy zdani sami na siebie.
 Ogólnie rzeczy łatwiej jest kupić w Polsce,przygotować do wysłania paczką i nadać tak, aby przyszły na przykład na następny dzień po naszym przyjeździe. Jest to wygodniejsze i przede wszystkim - tańsze. Można wysyłać paczki za cenę ok. 90 zł o wadze 31,5 kilograma.

Tutaj warto pomyśleć, na ile możecie sobie pozwolić i stworzyć własną, subiektywną listę, bo to jest tylko moja propozycja patrząc na to wszystko trochę z perspektywy czasu.



Kuchnia:

-sztućce (polecam po dwie sztuki z każdego rodzaju, tj, dwie łyżki, widelce, noże)
-ostry nóż do krojenia np. mięsa
-nożyk do obierania ziemniaków
-deska do krojenia
-patelnia + drewniana szpatułka
-garnek
-plastikowa miska
-plastikowe pojemniczki do przechowywania, są bardzo przydatne
-ulubiony kubek (ja nie mogłam rozstać się z moimi ;) mam do nich ogromny sentyment
-dwie ścierki
-jakieś sitko



Łazienka:

-2 ręczniki
-klapki

Nie wiadomo w jakim stanie będzie łazienka (szczególnie jeśli dzielimy ją z nieznanymi osobami, a już chyba mało co mnie zdziwi), więc dla własnego komfortu osobistego warto je mieć, ja używam i jest mi z tym lżej na sercu. :)




Pokój:

-PRZEJŚCIÓWKI

Nie takie najtańsze z allegro, kupcie sobie nawet tylko 3 ale takie porządne, w tych tanich (przynajmniej u mnie), polska wtyczka wysuwała się i prąd bzyczał w gniazdku, a to niebezpieczne. Raz podczas suszenia włosów jeden bolec od wtyczki zaczął się topić, także nie warto tutaj oszczędzać. Fajnym sposobem jest dorzucenie sobie  polskiej listwy i podłączyć ją do angielskiego gniazdka przez przejściówkę co w dużej mierze rozwiązuje nasz problem.

- 2 komplety pościeli, 2 prześcieradła


-kołdra, poduszka

 Może wyda wam się, że tylko narzekam, ale nie lubię tych małych, angielskich poduszek.
Ja miałam kołdrę, prześcieradło i poduszkę kupioną przez właściciela mieszkania za opłatą bodajże 35 funtów i o ile było to wygodne, bo miałam na czym spać, o tyle bym nie zapłaciła drugi raz za żadne skarby świata tylu pieniędzy za bedding. Dlaczego? Bo właściciel kupił wszystko najtańsze i słabej jakości (co mnie nie dziwi), a za te pieniądze można mieć naprawdę coś chociaż normalnej jakości. Nie jestem pościelnianą księżniczką, ale czemu jeśli za coś płacę nie może być to chociaż dobre? Jeśli chodzi o poduszki, warto zabrać swoją. Kiedyś dziwiło mnie to, kiedy napisała tak do mnie jedna z emigrantek na forum, ale mimo wszystko muszę przyznać jej rację. Brytyjskie poduszki są małe i płaskie, a ja najzwyczajniej w świecie takich nie lubię. Może wydawać wam się to dziwactwem, tak jak mnie wcześniej, ale doświadczyłam tej niewygody na własnym karku ;).

-organizery na różne pierdółki -ja tutaj wykorzystuję głównie różne plastikowe pudełka, które przyniosłam z pracy, zabierając ze sobą jedzenie

Warte przemyślenia:


-woda utleniona, kilka plastrów, bandaż, jakieś witaminy, czy zapas leków jeśli coś stale bierzemy,
-coś na przeziębienie, coś przeciwgorączkowego - paracetamol tutaj kosztuje około 60p. (składem podobny do apap extra), lecz tabletki na gardło kosztują około 5f. apteki są drogie, większość wszystkich leków dostępnych bez recepty dostaniecie np. w Poundlandzie czy Wilko.

 
-KISIEL!

w UK nie ma nawet co go szukać, chyba że w polskich sklepach ;) jeśli więc jesteś fanem kisielu i wybierasz się w inne miejsce niż UK, gdzie jest dostęp do polskich sklepów, to pomyśl o małym zapasie. Zabieranie kisielu wydaje się naprawdę głupotą, ale brak dostępu do niego skutecznie zwiększa na niego apetyt. Wiem, co mówię :D. Po czasie mija.
Miałam niezły ubaw z mojej szefowej i dziewczyn, które ze mną pracują, które nigdy nie jadły kisielu i miały bardzo przerażone miny na jego widok. We wszystkich wynalazkach kulinarnych, które można tu znaleźć (np. parówki w occie), wciąż zadaję sobie pytanie, dlaczego nikt nie zna tu kisielu?! A i bądź tu mądry i wytłumacz, co to jest. Kisiel to kisiel, prawda? ;)

-KALOSZE!


Mocno się wahałam przed wyjazdem czy kupić kalosze, czy nie. I to że nie kupiłam ich od razu to był mój błąd. :) Potem było jak to na początkach - oszczędzanie pieniędzy i brak kaloszy w sklepach. Przez pierwszy miesiąc pogoda była tak piękna, że kalosze nie były do niczego potrzebne, ale jest to coś, co na pewno się przyda. Fajne można dostać w primarku w okresie jesiennym za około 12 funtów.

-parasolka


Tutaj chyba nie muszę komentować, prawda? :)

-kurtka wodoodporna, albo taka po której woda ścieknie

-przyprawy - w Polsce można je kupić za śmieszne pieniądze i wiemy, co jest dobre i co najbardziej lubimy, nie zajmują dużo miejsca, ja zawsze mam u siebie kebab-gyros, paprykę i przyprawę do kurczaka


To chyba wszystko na dziś, w razie czego czekam na sugestie i lista będzie uaktualniana. :)

4 komentarze:

  1. Woda utleniona? A w jakim celu? Chyba nie do przemywania ran? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czemu nie? :) Jeśli nie chcesz do ran, weź na plamy - bardzo fajnie usuwa nawet trudne plamy, np. z krwi czy przebarwienia trudne do sprania.

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Są, ale szczerze mówiąc to jeszcze ich nie próbowałam, więc ciężko mi się wypowiedzieć :) Podobno nazywają się "blancmange'.

      Usuń