#12. Czas zmian!

06:58 Unknown 0 Comments

 

Hej, cześć i czołem!


Oto moja nowa stacja nadawcza! Od zawsze marzyłam o tym, żeby mieć swoją mini-toaletkę i choć nie jest ona w żadnym calu stylowa, czy wymarzona, marzenie w jakimś stopniu można uznać za spełnione! :) Wszystkie kosmetyki mam pochowane w trzech szufladkach, tak że nic nie stoi na wierzchu a jest do nich bezproblemowy dostęp.  Jeszcze muszę kupić takie fajne stojące lusterko i w ogóle będzie bajera. Teoretycznie powinnam nadawać do was stamtąd, ale w praktyce to kanapa chwyciła moje serce i trzyma je do teraz ;)
I chociaż przeprowadziliśmy się 5 czerwca, internet w domu mieliśmy dopiero dwa tygodnie (!) później z powodu różnych zawirowań.
Jako że wynajęliśmy mieszkanie z umeblowaną tylko kuchnią i łazienką, w pierwszy dzień mieliśmy poza tymi rzeczami tylko łóżko, a materac z poprzedniego mieszkania. Okazało się, że to łóżko ma jeszcze większe, niż to poprzednie, a teoretycznie obydwa były już "king size"...
Na drugi dzień mieliśmy już stolik do kuchni z krzesłami, było przynajmniej gdzie usiąść, ale dalej był mega bałagan, jako że nie było szafy! Na drugi dzień przyjechała szafa, do której jako że jest używana trzeba było dokupić nową dyktę, bo inaczej to się chybotała niemożliwie, ale i z tym daliśmy sobie radę dosyć szybko. Myśleliśmy, że będzie problem ze złożeniem, ale znalazłam ten sam model na stronie ikei wraz z instrukcją, ale potem już M. złożył wszystko "na czuja". Ten to jest dopiero zdolna bestia. :)
Potem był już poniedziałek, w który przyjechała kanapa, biurko(powyżej) i komoda do pokoju, a nawet lustro, i tak nagle w  3 dni w domu były już wszystkie potrzebne meble!

Jak się mieszka?

Dużo, dużo, duuuuuuuuużo lepiej! W końcu nie ma śmierdzących lokatorów, lodówki nie trzeba dzielić i jest spokój. Jeśli myślicie, że ze śmierdzącymi przeginam.... Jakieś kilka dni po przeprowadzce poszłam do starego domu, sprawdzić czy nie ma jakiś listów do mnie, jako że nie miałam jak zmienić adresu przez brak internetu...Od razu uderzył mnie taki smród stęchlizny wymieszany z nie wiadomo czym, że aż mnie to ubodło, jak ja mogłam tam wytrzymać?! Moi współlokatorzy mieli mega dziwny zwyczaj robienia prania np. o 12 w nocy, a potem kisiło się cały czas w pralce do czasu, do kiedy wstawali z łóżka, co było ok. godziny 15...ich pranie tak śmierdzi, że nie wyobrażam sobie, jak można coś takiego nosić...Ale jak ktoś lubi się nie myć przez trzy dni i nie myje rąk po skorzystaniu z wc, no to czego tu oczekiwać?
Takie tam podstawy higieny u 20 latków...Teraz u nas w nowym domu, nawet jeśli jest bałagan,  - jest to nasz bałagan. Nie boli tak bardzo. :)

Całkiem dużo się u mnie zmienia - praca, mieszkanie, a także sama ja. Zdałam egzaminy, mimo tego że miałam mało czasu na naukę, i w dodatku zabukowałam bilety do Polski! Dużo sukcesów się przebija mimo tego całego zalatania. :) Udało nam się także spontanicznie odwiedzić Three Cliffs Bay, które chciałam zobaczyć odkąd tylko tu przyjechałam. Mały spoiler:


 Na zdjęciu typowa Ola - loki, koszula i radość, bo wycieczkaaaaaaaaaaa! (uwielbiam wycieczki)

CZAS ZMIAN

Ostatnio także postanowiłam stać się lepszą wersją siebie, wprowadzając powoli małe zmiany. Mam nadzieję, że za miesiąc będę mogła pochwalić się wyłącznie sukcesami w tej dziedzinie. Kciuki na pewno będą mi potrzebne :).

NIE GARBIĆ SIĘ

Od kilku dni (odpukać w niemalowane...) pilnuję swojej wyprostowanej sylwetki i znalazłam nawet kilka małych pomocników :). Po pierwsze - wybrać z szafy jakiś ciuch (np. obcisłą kieckę), stanąć przed lustrem i porównać swoją sylwetkę wyprostowaną i zgarbioną. U mnie wygrywa zdecydowanie ta wyprostowana, kiedy bebzun (czyt. brzuch) się chowa, wygląda się na osobę wyższą, a nawet piersi wyglądają korzystniej. Dobrze obrazuje to ten obrazek:
http://g.wieszjak.polki.pl/p/_wspolne/pliki_infornext/663000/kregoslup2_1.jpg

Zdecydowanie wolę wyglądać tak jak po prawej stronie i zakładanie takiej kiecki do tego motywuje, jako że jestem osobą, która nie lubi swojego wystającego brzucha, jest to dodatkowy kop. Zauważyłam też, że łatwiej jest prostować się, kiedy mam na sobie sportowy stanik, dość sztywny i mocno podtrzymujący - przypomina mi o tym, co mam robić i dlaczego. Jeśli nie mamy siły trzymać pleców prostych, bo paradoksalnie - po jakimś czasie prostowania się zaczynają one boleć (!), pomaga mi też trzymanie rąk na biodrach, o tak:
http://thumbs.dreamstime.com/z/kobieta-jest-ubranym-ochotniczego-tshirt-stawia-jej-r%C4%99ki-na-biodrach-32511948.jpg

ĆWICZYĆ 


 No cóż, tutaj chyba nie trzeba dużo komentować...Chyba większość z nas chciałaby mieć okrągłe cztery litery bez ruszania się z kanapy, płaski brzuch, a figurę podobną do modelek Victoria's Secret. Patrząc w lustro widać jednak drobną różnicę....Ale bez ruszania się chyba się nie da. Przynajmniej tak twierdzą amerykańscy naukowcy. No więc też ja, postanowiłam swój mało zgrabny tyłek z kanapy ruszyć. W końcu odkładane zawsze "poćwiczę jutro" zaskutkowało przyjściem lata (całe szczęście mało gorącego, toteż i wyrzuty sumienia małe, bo rozbierać się nie trzeba :)) i wychodziłoby na to, że jeżeli chcę pojechać na jakieś zagraniczne wakacje z ciałem, które w końcu będzie mi odpowiadało, muszę zacząć ćwiczyć. I zaczynam. Zrobiłam jeden porządny trening wczoraj, kolejny rano dziś, zanim mój musg obudził się na tyle, żeby mu się przypomniało skutecznie mnie przed tym powstrzymać poprzez znane nam tak dobrze "nie chce mi się".
 Oczywiście żeby nie było zbyt łatwo, to poćwiczyłam raptem dwa razy, a już ciężko mi chodzić, haha ;). Strongwoman normalnie! :D

PISAĆ BLOGA

I oto, jakby nie było, jestem. :) W swoim życiu miałam bardzo wiele blogów, większość z nich, jak się można spodziewać, niedokończonych. ;) Wiem, że to co tutaj robię to głównie mój mały pamiętnik, ale chcę też zacząć się rozwijać pod różnymi względami i być może, blog ten ewoluuje na coś porządnego, gdzie będą nawet komentatorzy! :) Bardzo inspirują mnie w tej dziedzinie dwie osoby, obydwie z mega pozytywnymi blogami - martapisze no i aniamaluje.

ROBIĆ FOTKI

Moja pasja od dawna, bodajże zaczęło się to już w czasach podstawówki, wtedy z popularnymi tak bardzo photoblogami, których miałam bodajże trzy. Choć do tej pory wstyd mi za niektóre tam fotki, fajnie czasami je znów pooglądać.  Wszystko skończyło się z chwilą, kiedy stwierdziłam, że nie mam jak się dalej rozwijać, skoro mój aparat to była zwykła małpka canona, w której nic nie można było przestawić. Byłam też rozgoryczona, bo jako gimnazjalistka nie miałam kasy na drogą lustrzankę i potrzebne do niej obiektywy. Dałam sobie spokój, ale pasja siedzi we mnie do dziś. Dziś mam więcej pieniędzy i lepszy aparat, ale dopiero się uczę wszystkiego na nowo.

 

 

KUCHARZYĆ

Myślę że już niedługo się przekonacie, że lubię gotować, piec i kombinować w kuchni. Chociaż (standardowo) nie zawsze mi się chce, tak jak na przykład dziś, to uwielbiam piec ciasta. Najczęściej goszczącym u mnie jest jabłecznik - koniecznie z dużą ilością jabłek i cynamonu. Tutaj w wersji z kruszonką u góry, zjedzony z lodami waniliowymi. Mniam! I chociaż uważam, że jedna z uciążliwości w dorosłym życiu to codzienne wymyślanie czegoś do jedzenia, czasami zdarza mi się upichcić coś super.


 

***

A na koniec, mała motywacja od samego Eminema z utworu "Till I Colapse".

Cause sometimes you just feel tired.
Feel weak, and when you feel weak you feel like you wanna just give up.
But you gotta search within you, you gotta find that inner strength
and just pull that shit out of you, and get that motivation to not give up
and not be a quitter, no matter how bad you wanna just fall flat on your face and collapse. 

(Czasami czujesz się zmęczony.
Czujesz się słaby, a kiedy czujesz się słaby, chciałbyś się poddać.
Musisz jednak szukać wewnątrz siebie, musisz odnaleźć tą wewnętrzną siłę
I wyciągnąć to cholerstwo z siebie, zyskać motywację, by się nie poddawać
By nie rezygnować, nie ważne jak bardzo chciał byś upaść na twarz i załamać się.)

0 komentarze: